Interesujesz się Królem Lwem? Lubisz fora, gdzie panuje miła atmosfera? Dołącz do nas!
Mój drogi, paradoks polega na tym, że gdy na lądzie jest śnieg i zimno, na morzu klimat jest o wiele, wiele łagodniejszy. Zaufaj mi, na morzu jest bezpieczniej. Z resztą, lądem nie przejdziecie na drugą stronę ryftu. To niemożliwe, bo w jego miejscu występuje szczelina sięgająca płaszcza Ziemi. Tak, ok 50km wgłąb naszej planety.
Offline
-Nalimba ma rację. Na lądzie zwykle panują trudne warunki, za to morze bardziej sprzyja długim wędrówkom. Poza tym, w mojej kajucie mam pełno koców, więc będzie wam ciepło.
*Lwica spojrzała na Chay, w końcu jej zdanie najbardziej się liczyło. Wiedziała, że na morzu będzie cieplej niż na lądzie. Zresztą na lądzie ryzykowali zasypanie przez zamieć śnieżną.*
Offline
*lew stanął po stronie Swahili i spojrzał na resztę towarzyszy* Ja płynę ze Swah i Wam radzę zrobić to samo. Zaufajcie nam, nie macie nic do stracenia, a zyskać możecie wiele. Słońce, trawę, zwierzynę i ciepło. *po tych słowach wiatr na moment ustał a śnieg przestał padać. Zza chmur wyszły dawno niewidziane promienie słońca, które padały wprost na wątpiącą w morską wyprawę grupę lwów.* Decyzja należy do Was.
Offline
-Ale Nali, ta wyspa może być już skuta lodem. Nie mamy pewności czy na tej wyspie da się żyć. Zapasów na statku Swahili może już nie starczyć na drogę powrotną.
*Maisha pogrążała się w coraz większym smutku. A co jeżeli Chay zdecyduje się na rejs po morzu? *
Moje DA.
ALL HIGHT THE MIGHTY DEMO
Magiczny link
Magiczny link V.2
Offline
*lew spuścił lekko głowę i podszedł do Maishy kładąc łapę na jej ramieniu* Maiś, skarbie nasz. Ja nie chcę płynąć na tropikalną wyspę, o której mówisz. Chcę popłynąć morzem na południe, tam gdzie rzekomo znajduje się sawanna.
Offline
*Słuchała rozmowy, aż w końcu wypowiedziała się.*
-Ja jestem za pomysłem, żeby iść ze Swah. Na lądzie jest większa szansa, że spotkamy jakieś inne stado.
*Wypowiedziała spokojnie, nie spiesząc się. A zresztą - wiele miała wędrówek w życiu. Nigdy jeszcze nie płynęła statkiem.*
//Następny post jest postem kostkowym. Więcej tutaj///
Ostatnio edytowany przez Karinda (22 2012 18:10:03)
You know it all
You’re my best friend
The morning will come again
No darkness, no season is eternal
~200615
Offline
//Wylosowałem 3 oczka //
Świetnie. Chodźmy zatem nad brzeg morza. *przeszli parę kroków gdy zewsząd otoczyło i stado niedźwiedzi polarnych* Aha... chyba mamy problem... *spojrzał na groźnie wyglądające pyski niedźwiedzi i cofnął się do Swah* Emm... masz jakiś pomysł?
Offline
//Wydawało mi się, że chyba mieliśmy spotkać inne lwie stado, ale to też jest fajne.//
*Karinda cofnęła się, z lęku. Uch, niedźwiedzie polarne w Afryce? No dobra... Może szły, i może przeszły przez morze? Nie ważne, miała inną sprawę do przemyślenia. Niedźwiedzie patrzyły się chyba z głodem. Nie miały ochotę na przyjaźń.
-Uchh? Chay? Co robimy?
*Z sekundy na sekundę coraz bardziej się bała. Fakt, stado może pokonać całe stado hien, ale każdy niedźwiedź ma wzrost 2 hien stojących na sobie. Dodatkowo mieli groźniejsze kły.*
You know it all
You’re my best friend
The morning will come again
No darkness, no season is eternal
~200615
Offline
*Swahili chwilę się zastanowiła. Niedźwiedzie były dużymi zwierzętami, a jednocześnie szybkimi. Ucieczka nie wchodziła w grę. Po chwili do głowy przyszedł jej pewien pomysł.*
-Ja się nimi zajmę! Wy stąd idźcie i nie ważcie mi się pomagać! -krzyknęła do reszty.
*Lwica wbiegła między stado niedźwiedzi i zniknęła między białymi plamami.*
Offline
- Swah, uważaj na siebie, bo bez kapitana daleko nie popłyniemy! *wykrzyknął w stronę lwicy a następnie przerzucił wzrok na pozostałych kompanów* No ruszajmy się. Nie ma na co czekać, nad brzegiem zaczekamy na Swahili. Miejmy nadzieję, że nic jej te przerośnięte miśki nie zrobią. *po chwili na niebie zebrały się ciemne, burzowe chmury. W jednym punkcie powstał ostry klin, który wydłużał się w stronę białej, nieskończonej powierzchni, łącząc ziemię z niebem. Temperatura nagle spadła a wiatr zmógł się jeszcze bardziej* Biegnijmy. Natychmiast!
Offline
*Nagle, gdy temperatura spadła, Kar skuliła się. Pokiwała głową. Wysunęła pazury. Wbiła je w ziemię. Ledwo się trzymała.*
-Ojjj!
*Przesunęła się prawie na koniec stada. Kar może i była silna, ale nie była przyzwyczajona do takiego mrozu ani żadnego zimna. Musiała się jeszcze wbić tylnymi łapami w ziemię, by nie zostać rzucona przez wiatr.*
You know it all
You’re my best friend
The morning will come again
No darkness, no season is eternal
~200615
Offline
*Lwica po chwili przybiegła to towarzystwa zdyszana, z zadrapaniami na ciele. Na tyłach zauważyła Karindę, ledwo trzymającą się na łapach. Podeszła do niej, i lekko pchnęła do przodu, by nadążyła za stadem. Uśmiechnęła się do niej, wyciągnęła z torby koc i ją nim owinęła. Potem, dopóki nie doszli do statku, trzymała się przy niej.*
Offline
*Lew odwrócił się i zobaczył nieradzącą sobie w zamiesi Kari. Odbiegł do niej* Karinda! Szybko, nie mamy czasu. *wziął ją na grzbiet i ruszyli pędem przed siebie, w stronę brzegu. Rozszalałe tornado było tuż za nimi* Uch.. uch... jeszcze... trochę. *wbiegli do suchej i w miarę ciepłej jaskini. Lew postawił Karindę na łapy* Tutaj przeczekamy tą strrraszną wichurę. Ruszymy, jak tylko przestanie tak wiać.
Offline
*Jak najszybciej weszła do jaskini. *
-Ufff...Dzięki wam. Urodziłam się w ciepłych warunkach, nigdy nie widziałam śniegu.
*Jednak po chwili zauważyła zranioną Swah. *
-Swah! Nic ci się nie stało?
You know it all
You’re my best friend
The morning will come again
No darkness, no season is eternal
~200615
Offline
-To nic. Wszystko w porządku.
*Jednak tak nie było. Czuła palący ból, ale nie chciała ich martwić. W końcu mieli już do upilnowania całe stado, a co tam jej rany. Wprawdzie krwawiły, ale przecież wiele już przeżyła.*
Offline