Interesujesz się Królem Lwem? Lubisz fora, gdzie panuje miła atmosfera? Dołącz do nas!
-A co tam znajdziesz?! Pewnie to, co tutaj! A jak już, to będą czyjeś tereny! A gdzie pójdziesz, jak wszystko będzie zamarznięte?
*Nie poznała tonu swojego głosu. Przy ostatnim zdaniu już nic nie mówiła, bo nie chciała się kłócić.*
You know it all
You’re my best friend
The morning will come again
No darkness, no season is eternal
~200615
Offline
*Popatrzyła na Maishę, a po chwili przeniosła wzrok na Karindę. Westchnęła ciężko, nie mogą się przecież teraz kłócić! Pomyślała: "Jeżeli popłyniemy statkiem, możemy nie przeżyć pierwszego sztormu a wyspa może okazać się jedną wielką bryłą lodu. Jednak jeżeli pójdziemy na południe piechotą, możemy umrzeć z głodu i wyczerpania. I tak źle, i tak niedobrze. Jednak większe szanse na przeżycie zapewni nam piesza wędrówka, możemy spotkać przecież jakieś zbłąkane zwierzę." Może nie był to przekonujący argument, ale postanowiła.*
- Idziemy piechotą.
*Zerknęła na przyrodnią siostrę, której chyba nie podobał się ten pomysł.*
Offline
*Lwica troche się zniesmaczyła jeszcze bardziej surowym zachowaniem Karindy*
-No cóż, skoro twierdzisz że tam nic nie znajdziemy to może lepiej nigdzie się nie ruszać umrzeć z głodu i pragnienia?! Nie wspominając już o tym że niedługo zamarzniemy. Im bliżej równika tym wyższa jest temperatura. Rób sobie jak chcesz, ja jestem za tym by pójść na południe.
Ostatnio edytowany przez Maisha (21 2012 18:29:53)
Moje DA.
ALL HIGHT THE MIGHTY DEMO
Magiczny link
Magiczny link V.2
Offline
*Z trudem powstrzymując wybuch złości, powiedziała z naciskiem na "wszyscy"*
- Nie, nie możemy się teraz rozdzielać. Wszyscy idziemy na południe.
*Potem zwróciła się do Maishy.*
- Jednak pójście do samego równika nic nam nie da, tam również ziemia jest skuta lodem. Musimy zmierzać dalej, na południowy kraniec Afryki.
Offline
*W tym czasie Nalimba siedząc pod pokrytą śniegiem jodłą. Rozejrzał się po sawannie, a raczej byłej sawannie. Widok ten przypominał mu pustynię na której się wychował i na którą ktoś przypadkowo wylał białą farbę. Niebo rozpromieniła kolorowa, zorza. Lew zauroczony tym widokiem, zupełnie nieświadomie majaczył do reszty* Ja.... ja nigdzie nie idę. Nie idę. Zostaję tuu... tu jest mój dom.
Offline
*Zerknęła na starszego brata. Najpierw jej siostra zrobiła się kłótliwa, teraz on. Podeszła do lwa i grzmotnęła go łapą w łeb.*
- Siedzenie tu i oglądanie zorzy nic nie zdziała.
*Zwróciła się do pozostałych lwów.*
- W drogę.
Offline
*Maisha usłuszała słowa Nalimby, trochę sie zasmuciła*
-Nali, zrozum. Wolisz pójść z nami i odkryć przyjemniejsze miejsce do życia? Czy wolisz zostać tutaj i zamarznąć na śmierć? Wszyscy by woleli gdybyś poszedł z nami, w końcu to ty jsteś królem.
*Podeszła do lwa i objęła go ramieniem, ale po chwili wstała. Musiała iść za Chay*
Ostatnio edytowany przez Maisha (21 2012 19:57:15)
Moje DA.
ALL HIGHT THE MIGHTY DEMO
Magiczny link
Magiczny link V.2
Offline
*Po chwili zorza zniknęła a w jej miejscu pojawił się zimny i porywisty wicher. Zszedł myślami z obłoków i spojrzał na Chay* Wybacz, najzwyczajniej w świecie nie widziałem nigdy czegoś tak pięknego. *westchnął głęboko i ruszył za siostrą* Ale jak Wy chcecie dotrzeć na południe? Przecież te dwie krainy oddziela potężny ryft, najeżony wulkanami i palącą ziemią. *przeniósł wzrok na Swahili i pokiwał głową* Ja jestem za tym, byśmy nowego świata poszukali na morzu...
Offline
*Kari z niechęcią ruszyła za stadem. Jak ona się zachowała? Gdzie teraz pójdą? Co się stało z LZ? Lwica, szukając odpowiedzi, nie umiała odpowiedzieć na te pytania. Chciała już się położyć. Popatrzyła w niebo. Nie było żadnego ptaka, a na ziemi były tylko lwy. Ciekawe, co zaskakującego jeszcze ich spotka? Wbiła wzrok w ziemię.*
You know it all
You’re my best friend
The morning will come again
No darkness, no season is eternal
~200615
Offline
Lew stał na samym końcu Sawanny z zadrapanym ciałem. Ale nie to, było teraz dla niego największym zmartwieniem. Zdjął chustę z oczu, tak, jak sobie obiecywał. Otóż przed nim ogromne drzewo. Obok niego wszystko szare... Szerze mówiąc... Drzewo też było szare. Jego manierka z wodą na wszelki wypadek był na jego pasku, zawiązanym na jego tułowiu. W tej chwili dyszał z zaskoczenia - A oni? Moi przyjaciele? - Myślał, a raczej mówił. Nie rozumiał, po prostu nie rozumiał, jak mogło się to stać. Czuł się jak w grze. Postanowił zobaczyć, co, prócz drzewa przetrwało. Nadepnął na czerwoną chustę Swahili. - Nie... - Cofnął się wiele kroków do tyłu.
Ostatnio edytowany przez Kociusiek (21 2012 23:10:45)
Goście
Ten kolorek ukaże się w Twoim poście.
Polecam słownik.
"Przykro mi z powodu twoich rodziców, oni wydają się być złymi ludźmi. Twój tatuś wydaje się być kretynem. Sądzę, że twoja mama nie wie, jaki prezent dostała, kiedy się urodziłeś. Przykro mi z powodu twojego życia, było dosyć szorstkie. Pochylając się w tył, nigdy nie wystarczająco - Biedactwo, musi być do dupy być tobą i wiem, że to nie twoja wina, nigdy nie była, prawda? Wiem, to jest jak zatrzymanie się na całą noc pielęgnując rany. To zabiera więcej niż mam, zawsze przegrywam kłótnie z przeszłością... Och, ty nie wiesz? To nie jest sposób na życie... Wiem, że to jest jak zatrzymanie się na całą noc pielęgnując rany. Rozumiem, daj mi trochę uznania. Pamiętam kiedy byłem żałosny. Noszę moją bliznę w rękawie by cały świat widziała. To co oni zrobili mi cicho, leżałem na grubym współczuciu. Prawdopodobnie masz prawo czuć się, tak jak się czujesz. Byłeś maltretowany i zostałeś okradziony z dzieciństwa, którego potrzebowałeś i teraz nigdy ci się nie uda, bo jesteś przekonany o swojej porażce. Jeśli masz obsesję na punkcie swojej przeszłości, jestes skazany na powtarzanie tego i wiem, że to nie twoja wina, nigdy nie była, prawda? "
Icon For Hire - Sorry About You Parents
Spadam z góry,
Spadam w dół.
Świat taki ponury,
jakby wyciągnięty spod kół.
Offline
*Popatrzyła na Nalimbę. Kolejny lew była za popłynięciem morzem, 2 do 3. Były przegłosowane. Nie. Nie będzie nimi rządzić demokracja, przecież nie mieszkają w Starożytnej Grecji. Już miała odpowiedzieć coś bratu, gdy zobaczyła na horyzoncie brązową postać. Lew. Nie wiedziała, czy to ktoś ze stada czy kompletnie obca postać. Gdyby pobiegli mu na spotkanie, jeszcze bardziej oddaliliby się od upragnionego celu. Jednak nie zostawią lwa na takim mrozie, nie przeżyje nawet dnia. A co jeśli to wróg? Wcale nie lew, ale jakieś inne, groźne zwierzę mogące ich wszystkich zabić. Przeliczyła wzrokiem stado. Brakowało kilku osób, nigdzie nie mogli znaleźć Setene, Sambo i Karotki. Może to ktoś z nich? Lwica jeszcze raz obejrzała lwy, zatrzymując się na każdym żeby popatrzeć mu w oczy. Zupełnie jakby chciała zapamiętać każde z nich. Jakby miała już nie wrócić. Właśnie, a jeżeli nie wróci? Kto poprowadzi jej stado? Co jeśli czekając na nią, zginą? Podeszła do Nalimby.* Jeżeli nie usłyszycie mojego ryku, idźcie sami. *Nie słuchała już odpowiedzi brata, jeżeli taka miałaby nadejść, tylko rzuciła się biegiem w stronę samotnego zwierzęcia. Biegła szybko, tumany śniegu i okruszki lodu wznosiły się za nią niczym tajemnicza aura zza której ledwo majaczył cętkowany ogon. Coraz bardziej zbliżała się do celu, a oddalała od swej rodziny i przyjaciół. Poczuła, że po jej policzku spływa pojedyncza łza. Otrzepała się z ponurych myśli i zwiększyła tempo. Wtedy zaczęła poznawać sylwetkę. Wysoki i chudy lew, z sierścią koloru jasnego karmelu, ze skąpą czekoladową grzywą. Miał na ciele wiele blizn, pasek na tułowiu i ciemną chustę przy łapie. Mimo tego i tak go poznała.* Sambo! *Krzyknęła. Zatrzymała się tuż przed lwem. Ucieszyła się. Nie tylko na pewno wróci do stada, to jeszcze przyprowadzi ze sobą kolejnego członka. Wtedy ujrzała czerwoną chustę leżącą u jej łap. Chusta Swahili. Podniosła ją i założyła na łapę, zguba musi dotrzeć do właściciela. Przypomniała sobie, co miała zrobić. Obróciła się w stronę, gdzie stała reszta grupy. Teraz ledwie małe kolorowe kropki stojące w grupce. Ryknęła. Ryczała radośnie, przesyłając tyle, ile w ryku da się przesłać. Żyję. Rozpromieniona odwróciła się do lwa. Przytuliła go mocno, kolejny stadowicz żyje. * Chodź, wracamy do stada.
Offline
Nie puszczał ją, przytulił jeszcze mocniej i ze łzami w oczach - Myślałem, że... że nie żyjesz... - Patrzył w jej oczy, jakby widział swoje zbawienie. W głowie miał setki myśli, a na sobie małą kurtkę z materiału który znalazł. Założył ją, na Chay i sam marznął. Przytulił ją, by było jej ciepło i wziął na plecy. - Kieruj - Nie uśmiechał się, bo znał powagę zaistniałej sytuacji. Zobaczył sylwetki lwów. - Tam, prawda? - Bez odpowiedzi ruszył najszybciej jak umieł, plnując, aby Chay nie spadła, biegł równo. Na swojej szyi, nadal miał chustę, lecz Chay miała chustę Swah. Myślał, że reszty już nie zobaczy. Łza w oku się mu zakręciła.
Goście
Ten kolorek ukaże się w Twoim poście.
Polecam słownik.
"Przykro mi z powodu twoich rodziców, oni wydają się być złymi ludźmi. Twój tatuś wydaje się być kretynem. Sądzę, że twoja mama nie wie, jaki prezent dostała, kiedy się urodziłeś. Przykro mi z powodu twojego życia, było dosyć szorstkie. Pochylając się w tył, nigdy nie wystarczająco - Biedactwo, musi być do dupy być tobą i wiem, że to nie twoja wina, nigdy nie była, prawda? Wiem, to jest jak zatrzymanie się na całą noc pielęgnując rany. To zabiera więcej niż mam, zawsze przegrywam kłótnie z przeszłością... Och, ty nie wiesz? To nie jest sposób na życie... Wiem, że to jest jak zatrzymanie się na całą noc pielęgnując rany. Rozumiem, daj mi trochę uznania. Pamiętam kiedy byłem żałosny. Noszę moją bliznę w rękawie by cały świat widziała. To co oni zrobili mi cicho, leżałem na grubym współczuciu. Prawdopodobnie masz prawo czuć się, tak jak się czujesz. Byłeś maltretowany i zostałeś okradziony z dzieciństwa, którego potrzebowałeś i teraz nigdy ci się nie uda, bo jesteś przekonany o swojej porażce. Jeśli masz obsesję na punkcie swojej przeszłości, jestes skazany na powtarzanie tego i wiem, że to nie twoja wina, nigdy nie była, prawda? "
Icon For Hire - Sorry About You Parents
Spadam z góry,
Spadam w dół.
Świat taki ponury,
jakby wyciągnięty spod kół.
Offline
*Nie drgnęła, jak Chay szła do sylwetki na horyzoncie, tylko się na nią patrzyła. Jednak, gdy już zobaczyła znajomego lwa, podbiegła do niego.*
-Sambo! Gdzie ty byłeś?
*Z radości przytuliła lwa. Jednak nadal brakowało kilku lwów, jak Carotte lub Setene. Muszą się znaleźć, bo inaczej nie przeżyją.*
You know it all
You’re my best friend
The morning will come again
No darkness, no season is eternal
~200615
Offline
*Nalimba ryknął z radości lecz chwilę później spoważniał i wszedł na oszroniony głaz sterczący rozległej śnieżnej pustyni. Spojrzał po towarzyszach* W takim razie rozdzielimy się. Ci co chcą płynąć morzem, idą za Swahili, do statku, a ci co chcą iść po ziemi, niech idą za Chay. Ale uwaga: wzdłuż wybrzeża. A dlaczego? Ponieważ wiem, że tego ryftu przejść nie będziecie w stanie, dlatego przed nim będzie czekał statek Swahili, który zabierze Was na drugą stronę ryftu. Czy są jakieś pytania?
Offline
- Jestem przeciw, nie rozdzielajmy się. Tam niedaleko widziałem zniszczoną osadę ludzi. Wziąłem z tamtąd manierkę. Może pójdziemy i się wyposażymy w coś do przetrwania? - Położył Chay koło siebie i przykrył kurtką. - Morze? Nie wiesz, że jest przebiegunowanie? Nie wiesz, że możemy się rozbić o górę lodową? Na statku pprzecież nie ma ogrzewania. Na morzu jest o wiele bardziej zimno. Naprawdę chcesz płynąć? Nie mamy wystarczających zapasów. Z drugiej strony... Wulkany i takie, takie, też są niebezpieczne. Hmmmm... - Myślał naprawdę mocno. - Może pójdziemy brzegiem morza? - Niepewny swej decyzji popatrzył na wszystkich.
Ostatnio edytowany przez Kociusiek (22 2012 11:22:00)
Goście
Ten kolorek ukaże się w Twoim poście.
Polecam słownik.
"Przykro mi z powodu twoich rodziców, oni wydają się być złymi ludźmi. Twój tatuś wydaje się być kretynem. Sądzę, że twoja mama nie wie, jaki prezent dostała, kiedy się urodziłeś. Przykro mi z powodu twojego życia, było dosyć szorstkie. Pochylając się w tył, nigdy nie wystarczająco - Biedactwo, musi być do dupy być tobą i wiem, że to nie twoja wina, nigdy nie była, prawda? Wiem, to jest jak zatrzymanie się na całą noc pielęgnując rany. To zabiera więcej niż mam, zawsze przegrywam kłótnie z przeszłością... Och, ty nie wiesz? To nie jest sposób na życie... Wiem, że to jest jak zatrzymanie się na całą noc pielęgnując rany. Rozumiem, daj mi trochę uznania. Pamiętam kiedy byłem żałosny. Noszę moją bliznę w rękawie by cały świat widziała. To co oni zrobili mi cicho, leżałem na grubym współczuciu. Prawdopodobnie masz prawo czuć się, tak jak się czujesz. Byłeś maltretowany i zostałeś okradziony z dzieciństwa, którego potrzebowałeś i teraz nigdy ci się nie uda, bo jesteś przekonany o swojej porażce. Jeśli masz obsesję na punkcie swojej przeszłości, jestes skazany na powtarzanie tego i wiem, że to nie twoja wina, nigdy nie była, prawda? "
Icon For Hire - Sorry About You Parents
Spadam z góry,
Spadam w dół.
Świat taki ponury,
jakby wyciągnięty spod kół.
Offline