Interesujesz się Królem Lwem? Lubisz fora, gdzie panuje miła atmosfera? Dołącz do nas!
Przysiadła się do dwójki lwów, siedzących w głębszej części groty i rzuciła pytające spojrzenie na lwice, które pozostały u samego wylotu. Gdy patrzyła w kierunku tej o brązowym futrze, której imienia jeszcze nie poznała, ogarniał ją dziwny niepokój, co było nader rzadkim zjawiskiem u Heike. Życie niemal nigdy nie rzucało kłód pod nogi bordowej lwicy a gdy już tak się działo, nie usiłowała ich przeskakiwać, a wręcz jakby czekała na spotkanie i po przewrotce śmiała się z niej serdecznie.
W końcu zapytała:
- To zapewne jedna z tych spraw, w które nie powinnam się mieszać...
Offline
*Will przechadzał się samotnie. Nie miał nic lepszego do roboty niż po prostu spacerowanie. Wyczuwał jednak że ten teren należy do kogoś. Zobaczył grotę nieopodal... Wiedział że nie jest sam.*
Ostatnio edytowany przez TheWolf (03 2013 20:20:13)
Offline
Swahili zastanowiła się chwilę, po czym odezwała się do Kompulu.
-Ja też kiedyś byłam samotniczką, przeszkadzała mi obecność innych lwów. Ale wiesz co? Po jakimś czasie, kiedy więcej czasu spędzałam z resztą stada, ta samotność powoli zanikała. Teraz na prawdę lubię przebywać w grupie. Myślę, że i ty się zmienisz, kiedy postarasz się nawiązać więcej znajomości w stadzie. Przyjaciele potrafią wiele wybaczyć oraz nauczyć.
Lwica uśmiechnęła się do Kompu.
Offline
Spojrzała na nią po czym westchnęła.
- Może i tak. Może i nie. No, teraz idę się przejść. Muszę pomyśleć. - Wstała i spojrzała się na Swahili. - Dzięki za te słowa, wezmę je głęboko do serca. Ale jednak jeden nawyk zostanie mi na zawsze - nie mogę wiecznie być w jednym miejscu.
Po czym skoczyła na kamień, z niego na kolejny kamień, aż w końcu zniknęła. Ominęła jaskinię szerokim łukiem i podążyła w kierunku małego źródełka nieopodal.
Bananowy Harem.
Forevah.
Offline
Po wyjściu ze swej groty Shemore sama nie wiedziała, do kąd zawitać. Nigdzie nie było jej tęskno; nie potrzebowała do swojej groty wracać wiedząc doskonale, że nikt nie jest na tyle głupi, by do niej iść. Chociaż- świat z każdym dniem głupieje co raz bardziej, więc po dzisiejszych osobnikach afrykańskich można się wiele spodziewać. Ale Dżemor będzie miał wtedy nowy dywanik, co byłoby i plusem, jak i skutkiem działania jej nerwów.
Niby nic się nie zadziało, lecz po drodze znalazła gdzieś ciemno czerwone bandaże. Owinęła je sobie wokół łap i odtąd nosi je i nosić będzie, bo nikt jej w tym nie przeszkodzi.
W związku z tym, że życie stało się dla białej nudne, poczęła wędrować po terenać nieco jej znanych z lotów. I tak otóż natrafiła na skaliste wybrzerze. Bywała tu kilka razy; zazwyczaj nie było wtedy tłoku, więc mogła znaleźć dobry i odludny kąt by wsłuchać się w szum dalekich wód. Przybyła tu wogóle nieproszona, ni z tąd, ni z owąd. Sama chciała dać sobie spokój z tymi wędrówkami, ostać gdzieś nieco na dłużej. Pysk- jak zawsze ponury -od wyjścia z groty nie odezwał się do nikogo ani słowem z wyjątkiem kilku małych przekleństw pod nosem. Nie mogła być zadowolona i pewnie już nigdy nie będzie. Taka jest jej natura i koniec.
Masz babo placek.
Już, kiedy nadchodziła, mogła dojrzeć kilka osobników na wybrzeżu. W tym jej własną siostrę, z którą spotkała się całkiem nie dawno.
-Znowu się spotykamy, kochana. To teraz weź wyjdź i dajcie mi wszyscy święty spokój, bo w nastroju nie jestem.
Shemore nigdy nie myślała o nikim dobrze.
Przeklnęła małe co nieco pod nosem siadając z dala od grupy lwów. Nie chciała iść do nich, lecz jeśli już to oni niech idą do niej. Po pewnym czasie zdecydowała się na pozycję siedząco-leżącą. Położyła na swe zmęczone łapy swój łeb wpatrując się w horyzont z lekkim zakłopotaniem znużona i zmęczona przymykając od czasu do czasu oczy.
Ostatnio edytowany przez Shemore ☠ (13 2014 18:52:03)
Offline
Odprowadziła wzrokiem młodą lwicę, po czym odwróciła się do Chay.
-Nie dowiedziałam się dokładnie, co ją dręczy, ale chyba wiem, o co chodzi. Ona dorasta i dlatego ma taki zmienny charakter. Może przebywanie w stadzie jej pomoże i nie stanie się odludkiem... -urwała i spojrzała na wyjście od jaskini. Zauważyła białą lwicę z bliznami na pysku. -...jak ta tam.
Offline
*Carissime wylądowała na jakiejś skale i się rozglądnęła. Po niedługiej chwili usiadła na tym kamieniu i zamknęła ślepia. Lekki wiatr ruszał teraz jej futrem i piórami.*
Offline
*Uwagę Chay przyciągnęło coś ciekawszego niż biała lwica. A przede wszystkim, coś dziwniejszego. Wielki ptak? Lwica wysunęła łeb do przodu i zmrużyła oczy, żeby przejrzeć się temu stworzeniu. Ciekawość wzięła górę - lwica zaczęła powoli iść w kierunku zwierzęcia.*
Offline
*Gryfica otworzyła swoje żółto-złote ślepia i spojrzała na podchodzącą do niej lwicę. Syknęła cicho, lecz po chwili się uspokoiła i znów zaczęła przyglądać się podchodzącej lwicy.*
Offline
*Chay cofnęła się kiedy stworzenie otworzyło pysk. Jednak kiedy zamiast groźnie warczeć czy wypluć jad, ono tylko ziewnęło donośnie. Lwica uśmiechnęła się i raźnym krokiem podbiegła do stworzenia. *
Offline
*Gryfica uśmiechnęła się w stronę lwicy i przejechała pazurami po skale, na której siedziała, a po chwili wstała. Położyła szpony na innym kamieniu, znajdującym się trochę wyżej, niż skała, na której Carissime stała. Popatrzyła w stronę lwicy jeszcze raz i się uśmiechnęła.*
Offline