Interesujesz się Królem Lwem? Lubisz fora, gdzie panuje miła atmosfera? Dołącz do nas!
*Popatrzyła na lwicę i skinęła głową. Teraz na pewno nie będą wiedzieć, jak dojść do jej kryjówki. Chwyciła kawałki koszuli przywiązane do ich łapek i poprowadziła.*
- Uwaga pod nogi.
*Po długim i wolnym marszu dotarły w końcu do miejsca, gdzie skryte były wszystkie skarby Chay. Lwica chwilę się z czymś szamotała, słychać było ciężkie uderzenie o ziemie a potem cicho szelest.
Hybryda podeszła do towarzyszek i odwiązała koszule. Mogą się przydać, więc nie warto ich targać.*
- Zapraszam za mną.
*Powiedziała radośnie wspinajac się na drabinę z lian.*
Offline
*Wspinała się za towarzyszkami zamykając grupę.*
- Długo ci zajęło meblowanie? - *Zażartowała, aby ostudzić drętwą atmosferę.*
Ostatnio edytowany przez Kompulu (26 2013 13:40:05)
Bananowy Harem.
Forevah.
Offline
*Chay nie odpowiedziała tylko zrzuciła torbę z ramienia. "Szałas" przypominał nieco prosty domek na drzewie, dach zrobiony był z wielkich liści palmowych i paru desek. Było tu tylko jedno pomieszczenie w którym znajdowało się kilka prowizorycznych mebli. Lwica rzuciła towarzyszkom po jednym egzotycznym owocu i dała znak łapką, żeby usiadły.*
- Musimy porozmawiać. *zaczęła.*
Offline
*Usiadła, patrząc się na owoc. Wyglądał jak papaja, lub coś podobnego. Lwica wyczuła, że to nie jest dobry pomysł, aby go teraz spróbowała. Spojrzała na Chay. Kompulu zdawało się, że napięcie wisi w powietrzu.. Ale czemu? Może dlatego, ze są na wyspie i walczą o przetrwanie? Nie.. Na pewno nie. Przecież nie wiadomo, co z resztą! Po chwili jej wzrok utkwił w owocu.
- Z chęcią wysłucham twoich słów.. - *Powiedziała nadal zapatrzona w owoc.* - Czy.. Można to zjeść?
Bananowy Harem.
Forevah.
Offline
*Ugryzła owoc. Był przepyszny!*
- Ja nma pąszątku.. - *Powiedziała z pełną gębą. Po chwili przełknęła.* - Też tak myślałam. Musimy się poznać, nie? To może zrobimy tak, że po kolei się przedstawimy? A kolejność.. Może alfabetycznie? - *Zaproponowała.*
Bananowy Harem.
Forevah.
Offline
*Rzuciła takie samo spojrzenie Chayę.*
- A jakiś problem? - *Zebrało się jej na żarty.*
Bananowy Harem.
Forevah.
Offline
*Chay skończyła jeść owoc i wstała. Chwilę patrzyła przed siebie, po czym wyjęła z blaszanej puszki po herbacie bandaż i chwyciła menażkę w dłoń. Niestety, nie posiadała nic czym mogłyby oczyścić rany, więc muszą użyć w tym celu zwykłej wody. Najpierw podeszła do Kompulu, której rana była w najgorszym stanie.*
- Pokaż tę łapę.
Offline
*A tymczasem na niebie leciała brązowa postać i z mniejszą, pomarańczową. To była Karinda, którą trzymało mnóstwo ptaszków. Carrie był mniejszy, więc też mniej ptaszków go trzymało. Penzi leciał radośnie obok nich. Kari nagle zauważyła jakąś wyspę. Nakazała ptaszkom tam wylądowanie. Ptaki spokojnie upuściły liska i lwicę na piasek. Ona odwróciła się do nich.*
- Dziękuję, kochani! Jak zagwiżdżę, to przylećcie, dobrze?
*Ptaszki coś pisnęły i kluczem poleciały w kierunku Złotej ziemi. Tak, po co Karinda tu przyleciała z Carrim i Penzim? Po pierwsze, w jej krainie była samica królika z 3 młodych, a jedno zachorowało na pewną chorobę, a w inwentarzu leku nie miała, dlatego ubłagała ptaki. Dobrze, że się na nią nie obraziły, bo z trudem ją trzymały! Aha, jeszcze chciała zrobić niespodziankę podopiecznym, przywożąc egzotyczne owoce. Popatrzyła na ulubioną dwójkę, a potem na dżunglę. Zaczęła iść przed siebie, ten jedyny raz nie czując strachu. *
You know it all
You’re my best friend
The morning will come again
No darkness, no season is eternal
~200615
Offline