Interesujesz się Królem Lwem? Lubisz fora, gdzie panuje miła atmosfera? Dołącz do nas!
Kompulu spojrzała w stronę drzwi. Miała zamiar podejść do Jersey i ją zatrzymać, jednak dla jej ptasiego móżdżka było już za dużo tych informacji. Klapnęła na podłodze i nerwowo zaczęła machać ogonem, patrząc się to w lewo, to w prawo.
Gellescream natomiast spojrzał natomiast na Feathers, która stała obok niego. Przerastał on klacz o łeb, co powodowało, że patrzył na nią ,,z góry". Szybkim ruchem głowy w stronę drzwi dał znak, aby wyjść z karczmy. No, bo przecież jak się stoi i nic nie robi to trudno, żeby się czegoś dowiedzieć.
Ostatecznie spojrzał na resztę członków ,,sfory". Mimo swojej odwagi zawahał się.
Bananowy Harem.
Forevah.
Offline
Fee spojrzała na smoka obok. Kiedy ten dał ruch głową, klacz wyszła na zewnątrz i stanęła zaraz przy drzwiach. Chwilę po tym Chay wstała od stołu i również podeszła do drzwi. Musi uratować przyjaciółkę, ta nie dałaby sobie sama rady nawet dwie sekundy. Mimo że czasem zgrywała odważną i oschła, była bardzo tchórzliwą sanuri.
- Myślę, że przydałby nam się jaiś plan. Powiedziała lwica, cały czas stojąc nie pewnie w progu karczmy.
Offline
Smok wyszedł zaraz po klaczy i wyprostował się. Teraz miał 2 metry wysokości, co zapewniało mu dobrą widoczność. Niestety, w ciemności nie wiele uda mu się zobaczyć... Po chwili jednak wziął głęboki wdech i powoli wypuścił powietrze.
- Plan? - Spojrzał na lwicę. - Przepraszam, ale skoro stoimy tu, na zewnątrz, chyba na nic nam się nie zda. Jedyne, co możemy zrobić, to spróbować znaleźć Jersey i szybko wrócić razem z nią do karczmy.
Spojrzał w stronę drzwi z nadzieją, że dołączy do nich Kompulu. Może nie przepadał za brązową, jednak ona zawsze podnosiła go na duchu. Niestety, lwica postanowiła zostać w tawernie.
- A tak w ogóle, czy to nie owa Sanuri? - Spojrzał przed siebie. Wydawało mu się, że w cieniu widzi zarysy sylwetki Jersey.
Bananowy Harem.
Forevah.
Offline
Noah już zasypiała, znudziło ją gadanie i histeryzowanie innych osób. Gwałtownie wstała i krzyknęła:
- No już zamknijcie się! Pójdziemy wszyscy na zewnątrz i poszukamy Jersey i tego cholernego, biegającego owocu! Kina, wstawaj, idziemy.
- Dobra, ale co z Maishą? Jest cała roztrzęsiona i zmęczona.
- Weźmiesz ją na barana.
Noah i cała reszta wyszli przed karczmę.
- Dobra, nie możemy się rozdzielać. My, sanuri świecimy w nocy więc będziemy dawać choć trochę światła, i Jersey się szybo znajdzie, tez świeci.
- Tam się coś świeci...
Maisha wskazała łapą na lekkie turkusowe światło za rogiem budynku. Kina poszła sprawdzić czy to Jersey. Nie myliła się. Biała sanuri żyła, lecz miała ranę na głowie i straciła przytomność.
- Hej! Tutaj jest!
Moje DA.
ALL HIGHT THE MIGHTY DEMO
Magiczny link
Magiczny link V.2
Offline
Gellescream spojrzał za siebie widząc, że wszyscy wyszli z tawerny. Kompulu także. Lazurowy smok spojrzał na Noah, która wydawała się ,,być przywódcą grupy".
- Jersey się znalazła, happy end i do domu. - Pomyślał, po czym dodał już mową - No, to może przeniesiemy się w jakiś bezpieczniejsze miejsce?
Bananowy Harem.
Forevah.
Offline
- Masz rację, chodźmy już do domu.
Nagle rozległ się przerażający ryk mrożący krew w zyłach.(klik) Nikt nie ukrywał swojego strachu, lecz Noah i Kina wyglądały na najbardziej przerażone.
- Nie... To tylko się nam zdawało... to nie może być to... to pewnie wiatr...
- Hehehe... Na pewno... toto tylko wiatr to na pewno nie jest to...
- O czym wy u licha gadacie?!
- O niczym...
- Kina, ty nie umiesz kłamać. Co to było?
- To moze być... Banshee... Leśna zmora.
Moje DA.
ALL HIGHT THE MIGHTY DEMO
Magiczny link
Magiczny link V.2
Offline
Smok znieruchomiał. Co to mogło być? Nie, to na pewno nie gad. Gady mają inne głosy... W takim razie co?
- Banshee? - Powiedział próbując nie wyjść z równowagi. - Tą Banshee?
Kompulu spojrzała na smoka. Ten wrócił już do postawy na 4 łapach, więc dosięgała mu do początku łba. Podeszła do niego i szepnęła półgębkiem:
- A co to jest Banshee?
Bananowy Harem.
Forevah.
Offline
- Banshee, to ludzki eksperyment na żywych ciałach sanuri który wymknął się spod kontroli. Nie jest to jeden osobnik, rzadko kiedy chodzą samotnie. Od zdrowego sanuri różni się tym, ze jest dwukrotnie większy i masywniejszy, ma czarne usta i byłby cały śnieżnobiały, gdyby nie był w 3/4 umorusany świeżą krwią. Są bardzo agresywne, atakują wszystko co się poruszy. Nie myśli tak samo jak my, to nawet już nie jest zwierze.
- Taaak... Juz raz z Kiną miałyśmy okazję poznać siłę tego czegoś. Ma 5 centymetrową skórę, i twarde kości, nie jest łatwy do pokonania.
Noah nerwowo zaczęła się rozglądać w koło, w obawie ze zmora może się pojawić.
Moje DA.
ALL HIGHT THE MIGHTY DEMO
Magiczny link
Magiczny link V.2
Offline
Chay skończyła bandażować głowę sanuri, jednym uchem przysłuchując się Kinie. Pięknie,_po prostu świetnie, ich grupa składała się jedynie z dwóch sanuri, trzech lwic i trzech kucyków. I smok. Z takim zespołwem wiele nie zdziałają...
- Cholera, my mamy w ogóle jakąś broń? Cokolwiek, czym można się bronić?
Poprawiłam kilka błędów. To pewnie przez klawiaturę, hm? c:
Offline
Swahili wyszła z karczmy, podążając za resztą. Skinęła głową do Azure i Sandy by zostały, a sama dołączyła do reszty grupy. Usłyszała część wypowiedzi Kiny i pytanie Chay. Lwica westchnęła i usiadła na ziemi.
-Nie mamy zbyt wiele, jedynie moją szablę, choć i ona pewnie na nic się nie zda. Macie jakieś pomysły?
Offline
- Ouch, nie brzmi dobrze. Mamy do czynienia z jakimś zmutowanym krwiożerczym Sanuri... - Westchnęła Kompu.
- Jak dla mnie, to ja nie mam żadnej broni. Jedynie pas kolców na grzbiecie, jedną parę rogów i potrafię zionąc ciekłym azotem. - Powiedział Gellescream. Azot nie zamrażał mu gardła ani reszty ciała. Gad ten pochodzi z Alp, więc zimno to jego żywioł. - Ale chyba ciekły azot na nic nam się nie zda, jeżeli przeciwnik jest szybki.
Kompulu spojrzała w niebo. Nie było widać księżyca, ponieważ było duże zachmurzenie. Nagle jednak wpadła na pomysł.
- A może ludzie mają jakąś broń?
Bananowy Harem.
Forevah.
Offline
Feathers gwałtownie podskoczyła w górę.
- Nie, nie, nie. Tylko nie ludzie. Opadła delikatnie na ziemię i tupnęła kopytkiem dla podkreślenia swojego protestu. Nie chcę mieć znów styczności z tymi potworami, już wolę zmutowane sanuri. Gdybym tylko miała mój zestaw małego pirotechnika... pokręciła głową. A czy nie mogą po prostu uciec z tej wyspy? Musi się jakoś dać...
- Właściwie to skoro miasteczko jest opustoszałe, możemy pokręcić się po karczmach i poszukać czegoś, czym można się bronić... Zaproponowała Chay wyrywając Fee z zamyślenia.
Offline
Kompulu spojrzała się na Feathers lekko zdziwiona, czemu tak zareagowała.
- Myslę, że Chay ma dobry pomysł. - Powiedziała. - Wydaje mi się, że jedyną słuszną decyzją będzie rozdzielenie się.
// Nie ma czegoś takiego jak ,,spojrzała się,, , jest najwyżej ,,spojrzała,, lub ,,zwróciła uwagę na,,. ~Mai
Pisałam przez tableta, jak widać nie zauważyłam błędu. Dzięki za poprawę.
Bananowy Harem.
Forevah.
Offline
Swahili pomyślała chwilę. "Rozdzielić się? To nie jest zły pomysł, ale co jeśli Banshee nas znajdzie? Albo co gorsza, znajdą?" Lwica po chwili namysłu powiedziała na głos.
-Możemy rozdzielić się, ale dobrze by było jakoś się komunikować ze sobą. Krzyczenie na cały głos raczej nie jest dobrym rozwiązaniem, prawda?
Offline
- Rozdzielanie się... Nic głupszego wam do głowy nie wpadnie? W grupie ledwo sobie poradzimy a wy sie jeszcze chcecie rozdzielać. Juz zupełnie mózgi wam wyparowały.
- Noah ma racje. To nie jest dobry pomysł, no chyba ze chcecie się dowiedzieć jak to jest po drugiej stronie.
- OLABOGA TAM SIĘ COŚ RUSZYŁO!
Maisha krzyknęła z całej siły i wdrapała się na barki Noah i drżąca łapą pokazała miejsce w którym ,,to" zobaczyła. Wszyscy spojrzeli na to miejsce. Po chwili z kubła na śmieci wyskoczył biały szczur.
- Maisha... w łeb chcesz?!
- Banshee nie potrafią zmieniać kształtu... prawda?
- Nie! To sprzeczne z logiką! I złaź mi z pleców, pazury mi wbijasz!
Moje DA.
ALL HIGHT THE MIGHTY DEMO
Magiczny link
Magiczny link V.2
Offline