Kompulu przechadzała się po dżungli. Po nieudanej pogoni za Shemore pomyślała, że dłuższy spacer zrobi dobrze jej zdrowiu jak i psychice. Z każdym krokiem czuła, że jest spokojniejsza, powoli odzyskiwała harmonię. W ostatnim czasie wiele się wydarzyło, co dla brązowej nie było zbyt... Przyjemne? Chyba tak to można najlepiej określić.
Przechadzając się tak wyczuła, że nie jest tu sama. Lepiej, usłyszała jakieś niewyraźne dźwięki. Instynktownie zaczęła zbliżać się do źródła dźwięku, dopóki rozmowy nie staną się na tyle wyraźne, żeby można było zacząć podsłuchiwać. A może przy okazji Kompulu uda się zobaczyć, kto właśnie rozmawia?
Po krótkim czasie doszła do chaszczy, w których można było się spokojnie położyć niezauważoną. Brązowa miała szczęście, ponieważ było to chyba najlepsze miejsce, na jakie mogła trafić - słyszała rozmowy, jak i lwy prowadzące dialog. Rozpoznała tam Swahili, Chay, Maishę i Fire, jednak 2 pozostałe... Nie, 3 pozostałe lwy były jej nieznane.
- Chyba lepiej będzie, jak ich pooglądam. Nie każdy mnie lubi. - Mruknęła do siebie. - Mam tylko nadzieję, że mnie nie wypatrzą. A jeżeli nawet, nie jestem jakimś dzikusem, tylko wychowaną lwicą.
Brązowa lwica poprawiła swoją obrączkę, po czym ostrożnie ułożyła się w gąszczu trawy. Teraz wystarczyło tylko czekać.
Bananowy Harem.
Forevah.
Offline
* Lew z czarno-czerwoną grzywką siedział w gronie wcześniej poznanych tak jakby nowych towarzysz, bo on był tutaj sam nowy. Czekał co się dalej wydarzy... Ale już chyba wiedział, że kremowy lew w z rudą grzywką nie przypadł mu do gustu.*
Chyba raczej "z rudą grzywką", a nie "w rudą grzywką". ~ Kumcioł
Spoiler:
Pokaż
Offline
Swahili szła powoli przed siebie, zatrzymując się co chwilę i czekając na innych. Po chwili wyczuła coś, a raczej kogoś. Domyślała się, że jest to ktoś ze stada, bo poznawała ten zapach. Nie chciała jednak tracić czasu i zatrzymywać się, więc tylko powiedziała na głos.
-Ktokolwiek siedzi w tych chaszczach, niech odezwie się albo wyjdzie.
Swah czekała na jakąś reakcję. Spodziewała się jednak, że po słowach, które powiedziała, ten ktoś może nie zechcieć się pokazać. Mimo iż lwica nie chciała zatrzymywać grupy, stanęła i zaczęła nasłuchiwać.
Offline
Kompulu przeciągała się w chaszczach niczym kot po zażyciu kocimiętki. Jednakże robiła to ostrożnie, cały czas obserwując grupę lwów nieopodal. Zauważyła, że lew z czarno - czerwoną grzywą już zdążył się pokłócić z kremowym samcem. Pff... Brązowa widziała, że w przyszłości będzie z tego "idealna para do bójki", więc chyba lepiej by było, żeby zbyt często ci dwaj na siebie nie wpadali, nie?
Lwica nagle zauważyła, że Swahili szła... Ale od kiedy? Nieważne. Teraz trzeba było siedzieć cicho, żeby jej nie wywęszyła, pomijając, że Kumcioł ma dość... Specyficzny zapach.
- Tylko mnie nie wypatrz... - Powtarzała w myślach - Tylko mnie... Nie...
W tym momencie usłyszała głos owej lwicy.
- Kurde! Kolejny lew czuje mój odór. - Burknęła pod nosem. - Nie, nie wyjdę. Niech się pofatyguje, to ona ma życzenie, żebym wyszła, a nie na odwrót. Teraz wszystko zależy od mojej dobrej woli. A ja mówię, że nie wychodzę.
Po tych burknięciach zmieniła swoją pozycję, jakby była gotowa do czmychnięcia. Jednak wolała zostać, była zbyt ciekawa na rozwój wydarzeń.
Bananowy Harem.
Forevah.
Offline
Swah stała dalej, nasłuchując. Wypatrywała też kogoś, kto siedział w trawie, jednak nikogo nie zobaczyła. Lwica westchnęła lekko, po czym znów odezwała się.
-Jeśli nie chcesz się pokazać, nie wychodź. Pójdziemy dalej i zostawimy cię w spokoju. Jak chcesz.
Lwica przejechała łapą po ziemi i spojrzała na ścieżkę prowadzącą w kierunku wodospadów. Potem rozejrzała się dookoła i czekała na jakąś reakcję.
Offline
* Lew z czarno-czerwoną grzywką słuchał krótkiej tak jakby rozmowy pomiędzy Swah a jakimś lwem albo lwicą, który albo która siedziała bez żadnego szelestu w wysokiej trawie. Lew po chwil znów skierował wzrok na kremowego lwa z rudą grzywką, już chciał go zaatakować, ale opanował się i tego nie zrobiło. Postanowił iść dalej za Swah nad wodospad.*
Spoiler:
Pokaż
Offline
- Nie żeby coś, ale sądzę, że w takim tempie, to my tam nigdy nie zajdziemy...
Burknęła pod nosem. W krzakach siedział kolejny lew o ponurym nastawieniu, który jeżeliby się dołączył, to najpewniej znów wybuchnęłaby jakaś kłótnia. Nie zatrzymała się, jedynie lekko zwolniła kroku, i wciąż szła w stronę wodospadów. Ten nowy lew z czerwoną grzywką wywoływał u niej niepokój, rwał się do kłótni i przypominał jej legendarnego niezwyciężonego Moto ze swoją mafią. Ile ten im krwi napsuł.
Offline
* Lew ciemnym wiśniowym kolorze futra na chwilę zatrzymał się spoglądając na Swah* - Swah, idziemy dalej?.... * lekko zapytał się.*
Spoiler:
Pokaż
Offline
Zaczekajcie chwilę. Chcę dowiedzieć się, kto tam siedzi. Zaraz pójdziemy dalej.
Swah zerknęła na Chay. Ta krzywo patrzyła się na Tabinu, ale lwica nie dziwiła się towarzyszce. Po przygodzie z Moto wszyscy lękają się obcych, nigdy nie wiadomo, czy tamte wydarzenia się nie powtórzą. Swahili rozglądnęła się znów po zaroślach i mruknęła do siebie.
-No odezwij się wreszcie, czas ucieka. Nie mamy całego dnia, a za niedługo się ściemni.
Offline
* Lew z czarno- czerwoną grzywką lekko przytaknął głową na słowa Swah. A następnie zauważył, że obie lwice patrzą się na niego taki nie przyjemnym wzrokiem* - Emm... Dlaczego wy na mnie patrzycie się tak na mnie takim nieprzyjemnym albo podejrzliwym wzrokiem? * spytał się delikatnie.*
Spoiler:
Pokaż
Offline
Kompulu przewróciła się na drugi bok, po czym ziewnęła. Machnęła kitką, nie wiedząc, co ma zrobić. Wyjść? Zostać? To trudny wybór.
- Uh, na co wy liczycie? - Pomyślała. - Mam wyjść i zatańczyć makarenę? Czy zaśpiewać jakąś balladę? Uh, na prawdę, to stado mnie coraz bardziej zaskakuje.
Poprawiła swoją obrączkę na łapię, oglądając ją pod światłem słonecznym, które padało przez niewielki otwór w koronie drzewa. Przyglądała jej się bardzo uważnie, jakby coś miała się z nią zaraz stać. Jednak nic takiego się nie stało. Na szczęście. Zmęczona opuściła bezwładnie łapę... Która uderzyła o gałąź. Kruchą gałąź. Oczywiście, rozległ się trzask.
- Kurde! - Warknęła pod nosem zdenerwowana. - Ja to mam szczęście.
Bananowy Harem.
Forevah.
Offline
* Lew z czarno_-_czerwoną grzywką czekał na odpowiedź Swah na jego zadane przez niego pytanie.*
Przed myślnikiem stawiamy spację. Poprawiłam też tekst pod względem stylistycznym. ~ Kumcioł.
Spoiler:
Pokaż
Offline
Tymczasem Electra zniknęła. Znudziło ją stanie w jednym miejscu. Szła sobie teraz pomiędzy drzewami, rozglądając się. Nie była ani radosna, ani smutna. Doszła do jakiegoś większego drzewa, znów się rozglądnęła. Zaczęła się na nie wspinać, aż w końcu doszła na sam czubek. Wyciągnęła głowę ponad liście. Wokół rozciągał się piękny widok na całą - no, dobra, prawie całą - dżunglę. Samica tylko westchnęła i uśmiechnęła się do siebie. Zlazła na niższą gałąź i tym samym wróciła do otaczającej ją zieleni i kilku innych kolorów, będących na ziemi w środku dżungli. Kiedyś, jak była jeszcze całkiem małym lwiątkiem, marzyła o skrzydłach. Teraz wystarczy jej to, co ma. Położyła się na gałęzi, na którą wcześniej wskoczyła. Zamknęła oczy i zasnęła.
Offline
Swahili odwróciła się i spojrzała na Tabinu. Zamyśliła się na chwilkę, po czym odpowiedziała mu.
-Coś ci się wydaje, nikt się na ciebie krzywo nie patrzy.
Po chwili kontynuowała rozmowę z "kimś", kto siedział w krzakach. Westchnęła, po czym znów się odezwała.
-Nie to nie, twoja decyzja. Tylko, że wiem już, kto chowa się w tych zaroślach. I ostrzegam cię, że kiedyś stado będzie ci potrzebne.
Lwica odwróciła głowę dokładnie w tym kierunku, gdzie siedziała Kompulu. Potem odwróciła się do grupki i skinieniem głowy pokazała, że mogą iść dalej.
Offline
*tymczasem po drugiej stronie Dżungli, Nalimba przedzierał się przez gęste liście. W powietrzu unosiło się ciężkie, nasiąknięte tropikalnym deszczem, powietrze. Lew miał powoli dość, chciał wyjść na otwartą przestrzeń by zaczerpnąć świeżego powietrza. Po chwili las jakby się przerzedzał i do jego środka wpadało więcej światła, a powietrze nabrało rześkości. Pustynny odetchnął pełną piersią i z większym animuszem ruszył dalej. Teren lekko się podnosił, gdy zauważył, że na niewielkiej polance siedzi grupka lwów. Przysiadł i przyglądał się jej z daleka*
Offline